Pages

poniedziałek, 14 lipca 2014

Potulice-Kcynia-Nakło-Potulice.


W minionym tygodniu odwiedziliśmy rodzinę żony w Potulicach. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie, wobec czego zapakowałem rower do samochodu z zamiarem powłóczenia się po tamtych okolicach. Taki wypad ma swoje dobre strony, bo nim się człowiek obejrzy za siebie, jest poza miejscowością, z której wyjeżdżał, a dwie dłuższe chwile to już miejscowość dalej, rzecz w Bydgoszczy niewyobrażalna. W piątek po południu wsiadłem więc na rower i obrałem azymut na Kcynię. Wyszedł z tego wypad na 4,5 godziny i 65 km kręcenia. Poniżej kilka fotek.

Stawy w Występie.

Noteć. Nieopodal dworu tego, co nam ostatnio ze swoich za wypite wino oddał.

Brukowany podjazd w Chobielinie. Robiłem w życiu przyjemniejsze rzeczy. :)

Las za Starym Jarużynem.

Zielony szlak rowerowy w lesie za Starym Jarużynem. Kapitalne! Podjazdy i zjazdy, zero samochodów.
Droga do Kcyni pokrótce wyjechała tak, że z Potulic pojechałem do Występu, stamtąd do Chobielina, a potem na Stary Jarużyn przecinając drogę Nakło-Szubin. Tamże skręciłem w las, w którym nagle znalazłem się na zielonym szlaku rowerowym. Spora frajda, zero samochodów, jakieś pół godziny w lesie w kompletnej samotności, a do tego spore podjazdy i zjazdy. Sprawdzałem później ten szlak na Wirtualnych Szlakach, ale go nie znalazłem, więc nie wiem skąd, ani dokąd prowadzi. Z lasu wyjechałem na drogę Nakło-Kcynia. 

Kcynia, kościół pokarmelicki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.



Bergi się czilałtuje.

Co za gęba.



Nie myślałem, że gdzieś jeszcze stoją takie białe znaki.

Tupadły.


Człowiek źle skręci i trafia na takie miejsca w lesie. Jest ich trochę w okolicach.


Oczywiście, podczas drogi powrotnej nie mogło obyć się bez przygód. Najpierw dętka, ale na to byłem przygotowany, po czym jakieś dwadzieścia kilometrów przed Potulicami rozpadł mi się nieco prawy pedał. Dodatkowo był mały problem z wydostaniem się z lasu, do którego nieopatrznie wjechałem i pogryzły mnie jakieś końskie muchy (na kiego grzyba temu światu owady?). Ale co nas nie zabije, to wzmocni.

Wymiana dętki level profeska.

Przystań na Noteci. W Nakle nad Notecią. :)

Zmaltretowany pedał.

To był najdłuższy tegoroczny wypad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz