Pages

niedziela, 29 czerwca 2014

Leśne-Smukała-Opławiec-Tryszczyn-Czyżkówko-Leśne.

Przyznaję, w czerwcu nie wykręciłem jakiejś większej liczby kilometrów, a mój rower poza dojazdami do pracy raczej rzadko opuszczał piwnicę. Tak jakoś wyszło, z jednej strony niemal dwutygodniowy wyjazd z okazji uroczystości rodzinnych, z drugiej trwający obecnie mundial, który pochłonął mnie bez reszty. Cisza w temacie rowerowych przejażdżek znalazła odbicie w ciszy na blogu. Stan taki nie mógł jednak trwać wiecznie. W obliczu nadchodzącego urlopu, którego w te wakacje będę miał sporo jak nigdy, rowerowe lato zapowiada się obiecująco. Dzisiaj postanowiłem dać sobie przedsmak tego wszystkiego wycieczką do Tryszczyna i z powrotem.

Deszczowy poranek i powleczone chmurami niebo nie napawały optymizmem, ale w sam raz po porannej kawie zaczęło się rozjaśniać, więc zabrakło już wymówek. Ciemne chmury spowijały miejscami niebo podczas całego wypadu, ale mimo to było bardzo ciepło. Spod "dworca" Bydgoszcz Leśna ruszyłem w kierunku Myślęcinka i tam ulicą Rekreacyjną, która chwilę po przejeździe pod wiaduktem kolejowym na krótko zaczyna iść w górę. Taki to podjazd, że w drugą stronę jedzie się zdecydowanie przyjemniej. Po chwili skręcamy w lewo w las zgodnie z oznaczeniem niebieskiego szlaku rowerowego do Chojnic. Na tym odcinku cisza, las i spokój ducha, ale po większych opadach trzeba jednak uważać, bo droga zmienia się w czerwone gliniaste bajorko. Mnie nie chciało się dziś zakładać błotników, więc żeby nie zachlapać całych pleców musiałem nieco zwolnić. Po wyjeździe z lasu niebieski szlak prowadzi w lewo ulicą Smukalską i tam też warto uważać, bo są fragmenty zjazdu, rower nabiera prędkości a asfaltowa nawierzchnia ma mocno terenową charakterystykę, więc warto od czasu do czasu wcisnąć hamulec.



Szlakiem przejechałem obok stanicy wodnej PTTK w Janowie i dalej aż do skrzyżowania z drogą asfaltową, którą szlak dalej prowadzi do Koronowa. Znak przy drodze informował, że do Koronowa 11km, kusiło zakręcić, ale jednak nie tym razem. Odbiłem nieco w prawo i za chwilę znów w prawo do Tryszczyna. 


Nigdy wcześniej nie byłem w Tryszczynie, choć może raz w życiu zdarzyło się przejechać przezeń samochodem, ciekaw więc byłem, dokąd mnie ta droga zaprowadzi. Ulica Nad Brdą wiedzie ku drodze asfaltowej, skręciłem więc w nią w prawo i pojechałem w dół, aż dotarłem do drogi brukowanej, na której mijający mnie w przeciwnym kierunku rowerzysta poinformował mnie, że dojadę do elektrowni wodnej. Ta brukowana droga jest również nieco zdradliwa, jest tam niewidoczny spad, rower ponownie nabiera prędkości, a buja dość mocno.



Posiedziałem chwilę przy elektrowni, po czym zdecydowałem, że czas wracać. Zamierzałem jednak trzymać się teraz krajowej dwudziestki piątki, do której dojechałem ulicą Długą. Tam czekała na mnie ścieżka rowerowa i prowadziła całkiem długi czas. Przystanąłem na chwilę przy miejscu pamięci narodowej, bo przy takich miejscach zawsze warto na chwilę się zatrzymać.



Niestety, chwilę później kończy się ścieżka rowerowa i trzeba wjechać na jezdnię krajowej dwudziestki piątki, a jazda takim drogami nie należy do najprzyjemniejszych momentów w życiu każdego rowerzysty. Dziś jednak było w sumie nawet całkiem nieźle, bo wyprzedzające mnie samochody zachowywały zdrowy odstęp, do momentu w którym jakiś gamoń z naprzeciwka nie poczuł się panem drogi i wyprzedzając inny samochód zmusił mnie do zjechania na pobocze. Na szczęście zaraz za zieloną tablicą z napisem Bydgoszcz po lewej stronie jezdni pojawia się znów ścieżka rowerowa (której w poprzednie wakacje chyba jeszcze nie było). Wzdłuż Koronowskiej i Nad Torem dojechałem do trasy W-Z, i nią, a później Gdańską i Modrzewiową dojechałem do domu. Cała trasa zajęła nieco ponad dwie godziny, licznik zaś pokazał taki przebieg:


Różni się to nieco od trasy, którą podałem wyżej w linku, ale co nieco się pokręciłem, zaś trasę z mapmyrun.com wyznaczałem już w domu z pamięci i wyznaczając na mapie linie proste, stąd też pewnie różnica. Mimo braku prażącego słońca, temperatura była dość wysoka i przyznam, że z bidonu ubyło całkiem sporo płynu.

Podsumowując, taki tam sobie wypad możliwy dla każdego w sam raz na niedzielne wczesne popołudnie. Już się człowiek nie może urlopu doczekać.

Opona po wyjeździe z lasu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz