Pages

czwartek, 17 kwietnia 2014

Wstępniak.


Jestem dolnoślązakiem z krainy miedzi. Do Bydgoszczy wpadłem się zestarzeć. Jakoś tak wyszło, nigdy tego nie planowałem. Koleje losu rzucają nas czasem w miejsca zupełnie przez nas nieoczekiwane. Nastały takie czasy, że szybciej spodziewałbym się jakiejś wyspiarskiej miejscówki, tym bardziej, że moja droga z Dolnego Śląska do Bydgoszczy istotnie wiodła przez Bristol (piękny, polecam!), że o poprzedzającej go Dolnej Saksonii się tylko zająknę. Takie czasy. 

Za dzieciaka zawsze miałem rower do czasu, gdy pewien jegomość (do dziś nie wiem kto, ale przecież policję szanować należy) gwizdnął piętnastolatkowi jego pierwszego górala z piwnicy (były takie czasy, że w ciągu roku ktoś gwizdnął wszystkie zdrowe rowery w bloku, wobec czego wraz z kolegami później już tylko graliśmy w piłkę jak szaleni; pragnę również pozdrowić policję, która wszystkie śledztwa umorzyła wobec niemożności wykrycia sprawców). Później, już podczas studiów przez chwilę pracowałem jako serwisant w sklepie rowerowym. Nauczyłem się wówczas co nieco o rowerach, z czego większość zapomniałem (tylko centrowanie kół pamiętam), ale jakoś mnie to wtedy nie ruszyło. To był tylko moment, ale czasem bywa tak, że takie momenty decydują o naszej dalszej drodze. 

Pod koniec lutego 2009 roku wysiadłem z autobusu na bydgoskim dworcu i patrząc na gmach Focus Malla zacząłem się zastanawiać, co mnie w tym mieście czeka. Po kilku nietrafionych zajęciach ostatecznie w lipcu tego samego roku, dzięki doświadczeniu w składaniu rowerów znalazłem pracę w sklepie w Galerii Pomorskiej, dzięki której z kolei jeszcze później znalazłem się w sklepie rowerowym, którego nazwa znana jest mieszkańcom Bydgoszczy. Nie ukrywam, że pracuję w sklepie rowerowym. Nie mam jednak zamiaru nikogo namawiać do zakupu roweru takiego, a nie innego (ok, czasem mogę coś podpowiedzieć). Przez jakiś czas była to dla mnie tylko praca. Na podobnej zasadzie przez jakiś czas pracowałem w dziale turystycznym, aż stała się dla mnie rzecz niesłychana, gdy żona zaciągnęła mnie do Zakopanego i od tamtej pory regularnie raz w roku meldujemy się w Tatrach zdobywając coraz wyższe i trudniejsze szczyty. Pewnego dnia, w wyniku dość osobliwego zbiegu okoliczności postanowiliśmy z żoną kupić rowery. Nawet wówczas nie przyszło mi do głowy, że tak się z moim nowym pojazdem zżyję. 

Oto on.

Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że właśnie ten jednoślad sprawia, że zaczynam na dobre poznawać miasto, w którym (chyba, ale oby) przyjdzie mi mieszkać już na stałe, a którego tak naprawdę nie znam. To właśnie rower daje nam tę wolność, ale i chęć zajrzenia w miejsca, które na szybko mijamy jadąc samochodem, nie poświęcając im większej uwagi, a przecież tak łatwo wówczas o przegapienie rzeczy istotnych lub po prostu pięknych. Tym też ma być ten blog: sprawozdaniem obcego z objazdów po mieście i jego okolicach, zbiorem różnych przemyśleń dotyczących PIĘKNEGO (choć nie wszędzie) miasta nad Brdą, ufam również, że miejscem, gdzie czasem przyjdzie mi się z czytelnikami pospierać.

Przede wszystkim jednak liczę na trzy rzeczy: a) wspólne odkrywanie, jak fajna jest okolica wokół nas, zarówno w samej Bydgoszczy, jak i na jej obrzeżach; b) promowanie roweru jako środka lokomocji, przy czym pragnę zaznaczyć, że również jeżdżę samochodem i nie jestem tym samym jakimś rowerowym ortodoksem patrzącym na świat wyłącznie z perspektywy siodełka mojego jednośladu; c) dyskusję nt. mojego bazgrania, konstruktywna krytyka zawsze wskazana. 

Oto ja.

Zapraszam. Ufam, że się zaprzyjaźnimy. Może nawet uda się kiedyś gdzieś wspólnie pojechać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz